Translate

sobota, 31 października 2015

Prolog



Dzień zapowiadał się zwyczajnie. Jane Granger, modelowa żona Augusta i matka dwójki dzieci obudziła się jak w każdy wtorek o godzinie ósmej dwadzieścia pięć. Wstała, wsunęła na stopy puchate pantofle i zawiązując w pasie satynowy szlafroczek, ucałowała swego jeszcze śpiącego mężczyznę w policzek. Ten odmruknął coś niezrozumiale. Jane uśmiechnęła się do siebie. Wzięła jego okulary do szybkiego polerowania. Robiła tak zawsze, nie wiedziała dlaczego, ale była to jej taka mała tradycja.
Kiedy skończyła tę czynność i odłożyła je z powrotem do futerału leżącego na szafce nocnej obok ich łoża, przeszła do sąsiadującego przy sypialni małego biura. Trzymali tam wszystkie dokumenty, ale odpowiednio posegregowane, tak aby spokojnie mogli oddzielić aktualne od nieaktualnych oraz domowe od tych związanych z pracą. Pani Granger sięgnęła po te ostatnie, musiała pouzupełniać zamówienia na odpowiednie materiały do gabinetu (mieli przeprowadzać mały remont) oraz smakowe nici dentystyczne dla ich małych pacjentów. Zawsze lubiła pracować z dziećmi, mimo, że innych stomatologów takich jak na przykład jej mąż to przerażało. Nic nie dawało jej takiego wrażenia spełnienia zawodowego jak uśmiechnięte dziecko schodzące z fotela dentystycznego z dumą trzymające nagrodę w postaci nici i naklejek za bycie grzecznym i odważnym. W dobrym humorze opuściła gabinet i zeszła na parter do kuchni. Zaczęła robić naleśniki i kiedy mieszała składniki pomrukując pod nosem swoją ulubioną melodię usłyszała huk. Wypuściła z rąk miskę z ciastem i podbiegła do drzwi zobaczyć co się stało. Już miała je otworzyć, ale coś ją tknęło i najpierw spojrzała przez wizjer. To co zobaczyła zmroziło jej krew w żyłach;
Zielone iskry obijały się z hukiem o okna, a odgłosy wybuchów dochodziły z każdej strony domu. Patrzyła jak przerażeni mugole biegali po ulicy krzycząc ze strachu i uciekając do samochodów. Słychać było piski kobiet i ryk dzieci, kiedy co jakiś czas na drogę padały martwe ciała. W tym czasie do kuchni weszła Hermiona zbudzona całym zdarzeniem. ‘Jezu, tylko nie to!’ pomyślała kobieta i podbiegła do córki łapiąc ją za ramiona.
-Herma, bierz różdżkę i leć po Nathana, my z ojcem pójdziemy na front!
Krótko ścięta szatynka chwyciła swoją różdżkę, którą rzutem podał jej mąż zbiegający po schodach.
- Mamo skąd wy macie różdżki?- zaspana dziewczyna stanęła przy schodach pocierając   oczy.
- Idź po Nathana! Nie ma teraz czasu na wyjaśnienia.
Kobieta pognała do męża rzucającego na dom zaklęcia ochronne. Zdezorientowana nastolatka posłusznie wbiegła na górę schodów, potykając się o przedostatni stopień.
Wpadła prosto na brata, który próbując zachować spokój napinał przesadnie dłoń, w której trzymał dwie różdżki.
- Chodź szybko! Oni tu są! Musimy chronić rodziców! Oni nas zabiją! - wybuchnął przerażeniem, pociągnął ją za łokieć i zaczęli biec w dół. Dziewczyna jeszcze nie ogarniała co się dzieje. Kiedy jednak uświadomiła sobie sytuację, w której się znaleźli jej umysł otrzeźwiał.
-Nathan poczekaj, ty nic nie rozumiesz - próbowała mu się nadaremnie wyrwać - rodzice mają różdżki, oni czarują!
Chłopak popatrzył na nią jak na wariatkę i podał jej jedną różdżkę
- Nie opowiadaj bzdur, nie ma czasu musimy ich bronić! Poza tym, przecież…- nagle drzwi wejściowe zostały wykopane i runęły, upadając z wielkim trzaskiem przerywając mu zdanie. Do salonu weszły cztery ubrane na czarno postaci w maskach.
- Petrificus Totalus! - krzyknął  Nathan, a pierwszy z nieproszonych gości został sparaliżowany i zastygł. Jego rozgniewani towarzysze skierowali różdżki w stronę jego i ojca.
- Masz szczęście, że nie możemy ci nic zrobić - zasyczał jeden z nich - Czarny Pan wie, że tu jesteście. - powiedział z lekko dosłyszalną nutką ironii w głosie. - macie godzinę , żeby się znaleźć - tu kiwnął na pana Granger’a  - dobrze wiesz gdzie. Jeśli się nie stawicie to zostanie po nich - tym razem wskazał cienkim palcem na Hermionę i Nathana - pył.
Po ostatnim słowie uśmiechnął się złośliwie, a całe towarzystwo roześmiało się przerażająco.
Hermiona czuła jak po jej ciele rozprzestrzenia się gęsia skórka.
Śmierciożercy zniknęli zostawiając za sobą wielkie kłęby czarnego jak smoła dymu.


****
Witaj!
Dzisiaj startuje blog, data została wybrana celowo, w końcu Halloween to fajna sprawa i z tej okazji pojawiła się pierwsza część "Inessis".
Mam nadzieję, żę prolog Cię zaciekawił i razem rozpoczniemy przygodę z tym opowiadaniem.
Nowe rozdziały będą się pojawiały w każdy poniedziałek startując od 2 listopada.
Jeżeli masz jakieś uwagi lub chcesz się podzielić ze mną opinią na temat powyższego tekstu zapraszam do komentowania, będzie mi bardzo miło :)
Namawiam do obserwacji bloga - w tedy jako pierwsza/y będziesz dostawać informację o pojawieniu się kolejnej części!
Pozdrawiam i do zobaczenia w poniedziałek ♥
XOXO