Translate

wtorek, 25 października 2016

Rozdział 6


- Co ty zrobiłeś! - Hermiona wytrzeszczonymi oczami zlustrowała wyraźnie zadowolonego ze swojego poczynania brata.
- Jak to co? Zlikwidowałem problem. - wzruszył niedbale ramionami, co wyraźnie wstrząsnęło dziewczyną do głębi.
- Problem? - zapytała kpiąco - Problem to teraz będziemy mieli przez ciebie debilu jeden!
Nastolatek obruszył się na te słowa i z wściekłą miną podszedł bliżej siostry.
-Jak śmiesz tak do mnie mówić! Zrobiłem to, co wydało mi się słuszne! Nie zamierzam słuchać twojego gadania! - fuknął na nią i kopnął w kamień otaczający ognisko. Potoczył się on w kierunku małego drzewka i zatrzymał. Nathan chciał znów go kopnąć jednak nie trafił i przez przypadek złamał pień młodej rośliny. Nie przejęty tym zbytnio podniósł kamień i rzucił nim przed siebie. Hermiona zrezygnowana usiadła na trawie i zaczęła się nad czymś intensywnie zastanawiać. 
Myślenie przerwał jej szelest liści dobiegający zza jej pleców. Wyraźnie słyszała ku swojemu przerażeniu, że ktoś z ogromną prędkością zbliża się w ich stronę. Poderwała się gwałtownie i zaczęła biec do bliźniaka, który nieświadomy zagrożenia stał, i wpatrywał się w zachodzące słońce.
- Uciekaj! - usłyszał cichy krzyk Hermiony, jednak postanowił, że nie zrobi nic, chociażby po to, aby ją zdenerwować.
Kiedy znalazła się koło chłopaka w biegu szarpnęła go za koszulę zmuszając go do ucieczki.
- Puszczaj mnie! - krzyknął do niej.
- Gonią nas! Biegnij! - jego roztrzęsiona towarzyszka przyśpieszyła, a on, gdy dotarł do niego sens usłyszanych słów, uczynił to samo.

*
Zobaczył ją siedzącą i jego odwróconego tyłem. Przyśpieszył, czym niestety spłoszył dziewczynę, która zaczęła uciekać razem z bratem. Wściekły wyjął różdżkę i wycelował zaklęcie w nogi nastolatki.
- Locomotor Mortis! - wykrzyknął i z zadowoleniem patrzył jak Hermiona leci niczym długa
na ziemię. Przeskoczył nad nią i pognał za jej bliźniakiem, którego nie udało mu się schwytać, ponieważ ten ukrył się gdzieś w tym starym borze. Malfoy był tym faktem tak zdenerwowany, że w ataku furii przewrócił kopniakiem rosnące obok niego młode drzewo. Nadsłuchiwał jeszcze chwilę czekając na jakiś błąd swojego celu, ale zrezygnowany odpuścił po paru próbach i nieustannej głuchej ciszy.

Przynajmniej mam dziewczynę, a tego chłoptasia dorwę później.

Użył zaklęcia „Point me”, aby odnaleźć miejsce, w którym pozostawił Hermionę. Okazało się, że wrócił dosłownie moment przed tragedią, ponieważ Gryfonka przerażona na śmierć, nie mogąc wydać z siebie żadnego dźwięku wodziła wzrokiem za wilkiem, który okrążał jej ciało, wyraźnie z zamiarem jego spożycia. Można to było zauważyć po wygłodniałym wzroku i otwartej paszczy, z której zwisała gęsta ślina.
Zza pleców dziewczyny błysnął strumień zaklęcia. Z ulgą zobaczyła, że zwierzę zostało od niej odrzucone i pobiegło w głąb lasu. Zadowolona już miała zacząć podziękowania, kiedy zobaczyła, że osoba, która ją obroniła, była jednocześnie jej oprawcą i to właśnie z jej winy została skazana na tę sytuację. Blondyn patrzył na nią ze wściekłością. Wyglądał tak, jakby się zastanawiał czy słusznie zrobił nie zostawiając jej na pożarcie temu stworzeniu. Zmarszczyła czoło.
- No i na co się tak gapisz Malfoy? - powiedziała już znacznie poirytowana całą tą sytuacją.
- Morda Granger. - uciął szybko. Miał tak demoniczny wyraz twarzy podczas wypowiadania tych słów, że dziewczyna dla własnego bezpieczeństwa postanowiła zamilknąć. Chłopak podszedł do niej i podniósł za włosy sprawiając jej niemały ból.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła przez łzy.- To boli! -zacisnęła zęby, kiedy on postawił ją do pionu i oparł o rosły dąb.
- Myślałaś, że się nie dowiemy? - przytrzymał jej twarz tak, żeby skierowała wzrok wprost na jego oczy. - Myślałaś, że dacie radę uciec? - ścisnął jej policzki. Zobaczył przerażenie porównywalne z tym, które przed chwilą przeżywała podczas ataku wilka. - To źle myślałaś. Teraz dopiero dowiesz się jak bardzo będziesz cierpieć razem ze swoim bratem. - ostatnie zdanie wyszeptał tak, że aż zadrgała. Odsunął się od jej ucha.
- Co Granger, strach cię obleciał? - uśmiechnął się triumfalnie - mówiłem Ci, że za ucieczkę kara będzie surowa. - powiedział i w tym samym momencie puścił jej twarz, co spowodowało, że natychmiast upadła. Postanowiła, że będzie milczeć, żeby więcej go nie drażnić. Otrzepała swoje skrępowane ciało i próbowała wstać. Cały czas zastanawiała się, czy Nathan zdołał się gdzieś ukryć. Miała głęboką nadzieję, że uda mu się sprowadzić jakąś pomoc, po czym z bólem przypomniała sobie, że przecież jej brat nie zna nikogo z jej szkoły, a zwłaszcza z Zakonu. Jak ma się skontaktować z kimkolwiek, nie wiedząc nawet gdzie się kierować?
Wtem Malfoy chwycił ją za ramię i teleportował do Riddle Palac. Znaleźli się w pokoju, którego jeszcze nie widziała wcześniej. Pomieszczenie było znacznie większe niż jej pokój, jednak zarazem było mniejsze niż sala, w której torturowano Nathana. Wszystkie ściany były czarne jak smoła tak samo jak i posadzka, a mroczny efekt  pogłębiał fakt, że w sali nie było żadnego okna. Przy końcu pomieszczenia na trzech drewnianych stołkach siedziały trzy zasłonięte przez obszerne szaty z kapturami osoby. Pierwsza z nich, siedząca na środku wstała i podeszła do niej kierując w jej głowę różdżkę. Dziewczyna była sparaliżowana strachem, kiedy pozostałe osoby z Malfoy’em włącznie uczyniły to samo. Każdy wypowiedział inne zaklęcie. Hermiona myślała, że umrze. Tortury miażdżyły jej głowę, a ona czuła jak krzyk rozrywa jej wnętrze. Przed oczami miała świdrującą ciemność, a zapach jej własnej krwi atakował każdy zmysł. Straciła poczucie czasu. Kiedy wreszcie przestali, na pograniczu świadomości zobaczyła owe trzy postacie wychodzące z sali i usłyszała trzaśnięcie drzwi. Malfoy nadal był przy niej, ale jej to nie obchodziło. Stanął nad nią i patrzył. Widział jak się powoli wykrwawia.
- Żałosna jesteś Granger.- powiedział i wyszedł zostawiając ją samą.

Leżała tak cierpiąc potwornie, aż w końcu uleciała z niej świadomość.

poniedziałek, 17 października 2016

Rozdział 5

Po niewielkim upływie czasu wrócili na polanę i uzbierane drewno rzucili w jedno miejsce. Jeden z kawałków szczególnie wyróżniał się na tle innych; był czarny i lśniący, dobrze wygładzony. Hermiona już miała podpalić tą stertę, ale brat ją powstrzymał.
- O co ci chodzi?
- Zobacz - przykucnął, zaczął grzebać wśród zeschłych kłączy i podniósł znalezisko do góry - to chyba różdżka.
- Teraz widzę - odgryzła się nastolatka i zabrała mu ją. Obejrzała przedmiot dokładnie. Grymas pojawił się na jej twarzy.
- Należy do jednego ze sług Voldemorta. - powiedziała rzeczowo. Brat zaczął intensywnie wpatrywać się w różdżkę, jednak nie znalazł nic co mogłoby potwierdzić przypuszczania dziewczyny.
- Nie mam pojęcia po czym to poznałaś - skwitował.
- No przyjrzyj się dokładnie zdobieniu przy dolnym końcu. Wyraźnie widać jak mały wąż przewija się przez jej rękojeść. A tutaj - wskazała na spód różdżki - został wytłoczony mroczny znak.
- Spalmy ją. - powiedział szybko Nathan - im mniej uzbrojeni są ludzie Czarnego Pana, tym lepiej dla nas.
Przy pomocy znaleziska podpalił stos i zanim Hermiona zdążyła zaprotestować, różdżka została wrzucona w palenisko, i zajęła się ogniem.

*
 
Siedział na parapecie okna swojej komnaty opierając rękę na skupionym czole. Analizował w myślach wszystkie swoje ruchy podczas treningu. Nagle znak na przedramieniu ostro go zaszczypał. Wiedział co to może oznaczać. Każda różdżka jest ściśle powiązana z czarodziejem, którego wybrała. Wytwarza między sobą, a jej właścicielem szczególną więź, nie tylko duchową, ale i fizyczną. Mroczny znak w nią wtłoczony dodatkowo pogłębił ich połączenie. Przedramię zapiekło go mocniej. Teraz nie miał wątpliwości; jego różdżka musiała zostać zniszczona. Przeraziło go to, bo jeżeli była z nim szczególnie związana poprzez znamię od Voldemorta to on również musiał poczuć ten ból. Na reakcję Czarnego Pana nie musiał czekać długo. Chwilę później został przez niego wezwany i za pośrednictwem znaku przeteleportowło go do auli, w której kolacja dobiegła już końca. Zesztywniał widząc furię w oczach swojego przywódcy, jednak kiedy On zaczął mówić jego głos nadal był spokojny.
- Draconie, pokaż mi różdżkę - powiedział bez wstępnych słów. Zbliżył się do chłopaka.
- Nie mam jej.. - odpowiedział cicho starając się nie patrzeć w świdrujące oczy Riddle’a.

Do sali weszły jeszcze dwie postaci. Draco rozpoznał w nich swoich rodziców. Przeraziło go to jeszcze bardziej.
- Wzywałeś nas panie. Oto jesteśmy. - powiedział ojciec chłopaka jak zwykle swoim chłodnym opanowanym głosem. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać skierował się w ich stronę.
- Zaiste Lucjuszu, że wypowiadasz te słowa z tak wielkim spokojem. - powiedział swoim chrapliwym głosem. Malfoy’owie popatrzyli na siebie lekko zdumieni.
- Czy coś się stało? - zapytała Narcyza, której serce zaczęło bić szybciej na widok swojego roztrzęsionego dziecka.
- Moja droga - Czarny pan uśmiechnął się dobijająco - twój syn właśnie okrył hańbą wasz jakiż ceniony pośród czarodziei lud.
Lucjusz na te słowa gwałtownie odwrócił się w stronę swojego dziedzica i popędził do niego z demoniczną miną. Złapał go za kark i podniósł w górę.
- Co. Zrobiłeś. - wycedził zza zaciśniętych mocno zębów. Draco nie wiedział co ma zrobić. Wiedział jedynie, że teraz nic go nie uratuje przed gniewem ojca. 
- Lucjuszu, proszę! - krzyknęła Narcyza podbiegając do obojgu mężczyzn. Voldemort stał i patrzył na tę scenę z pogardą. Widział jak kobieta łkając próbuje uwolnić syna z silnego zacisku dłoni jej męża.
- Odpowiadaj mi! - krzyknął wściekły blondyn patrząc w mętne już z bólu oczy syna.
- Udusisz go, błagam cię przestań! - kobieta szarpała jego dłoń z płaczem, jednak ten pozostał niewzruszony.
- Dość. - Tom Riddle wymierzył w nich różdżkę i po  sekundzie cała trójka znalazła się poobijana na ziemi w dwumetrowych odstępach od siebie. Podszedł do nich wściekle zarzucając przy tym długi tren swojej szaty. Chwycił z rękę panią Malfoy i wbił swoje szpony w jej gardło. Pozostała dwójka wstała szybko i bez słowa czekali na dalszy rozwój akcji. Kobieta popiskiwała ze strachem w oczach.
- Draconie. Masz dwa dni na znalezienie moich wnuków. Jeżeli ci się nie uda - popatrzył na dygocąca kobietę i przejechał jej mocno pazurem po policzku tak, że ze zrobionej rany wyciekła strużka krwi - zabiję ją.
Puścił Narcyzę i wyszedł przez najbliższe drzwi. Draco podbiegł do matki i przytulając ją w jego oczach pojawiły się łzy.
- Nie pozwolę ci zginąć. - szepnął jej na ucho. Matka popatrzyła na niego, a on czuł w sobie rozdzierający ból. Lucjusz także do nich dołączył i uderzył syna z taką siłą, że ten  poleciał na znajdujący się nieopodal kant filaru.
- Wynoś się. - powiedział tylko biorąc żonę na ręce. Młody Malfoy cały w ranach natychmiast teleportował się do pokoju dwójki uciekinierów. Był cały roztelepany. Położył się na zimnej posadce i próbował uspokoić oddech. Kiedy w końcu się pozbierał zapałał gorącą nienawiścią do rodzeństwa. Pragnął ich znaleźć i zemścić się za to całe cierpienie. Podniósł się i zaczął gorączkowo przeczesywać cały pokój. Na krawędzi szafki nocnej zobaczył długi cienki przedmiot. Była to różdżka zrobiona z jasnego drewna. Uśmiechnął się tępo.

Znajdę was. Chociaż miałbym was wykopać z ziemi, znajdę. W tedy zapłacicie za wszystko.

Teleportował się na skraj urwiska, z którego nie tak dawno jeszcze podziwiał piękno otaczającej go przyrody. Stał i nadsłuchiwał uważnie. Czekał na jakikolwiek znak ich obecności w tym lesie, bowiem wiedział, że musieli się tutaj gdzieś znajdywać. Nie było innej opcji, nie mieli dużo czasu na ucieczkę.
Słońce zaczęło powoli zbliżając się ku zachodowi, kiedy usłyszał w oddali głośny trzask. Pognał ile sił w nogach w tamtym kierunku.
____________________________________________________
Oto i kolejny rozdział Inessis. Po tak długim odstępie czasu wracam i obiecuję, że wytrwam do końca historii :)
Jak Ci się podoba? Jeżeli masz jakieś uwagi, lub chcesz się podzielić ze mną swoją opinią (do czego serdecznie zapraszam) napisz komentarz. Natomiast, jeżeli jesteś nowym czytelnikiem i/lub nie chcesz opuścić kolejnej części historii kliknij śmiało ikonkę obserwacji.
Do zobaczenia już za tydzień,
XOXO

niedziela, 16 października 2016

Zapowiedź

Od jutra wznawiam dodawanie postów.
Rozdziały będą dodawane co poniedziałek.
Zapraszam do obserwowania i nadrabiania lektury.

Do zobaczenia jutro :)
XOXO

piątek, 1 kwietnia 2016

Informacja

Chciałabym na początku przeprosić za moją nieobecność. Rozdziały wciąż się tworzą, ale postanowiłam przerwę w ich publikowaniu, ponieważ nie chcę się zmuszać do pisania i na siłę wymyślać fabułę w ciągu tygodnia. Dodam, że miałam swoje osobiste powody przez które przestałam to robić. Kiedy zrobię porządny zapas rozdziałów, znów będę je dodawać regularnie co poniedziałek.
Dziękuję, za wszystkie dobre słowa i mam nadzieję, że kiedy powrócę znów będziecie chcieli to czytać. Mogę zdradzić, że póki co wena mnie nie opuszcza.
Pozdrawiam serdecznie i proszę o zrozumienie oraz cierpliwość :)
XOXO