- Co ty zrobiłeś! - Hermiona wytrzeszczonymi oczami
zlustrowała wyraźnie zadowolonego ze swojego poczynania brata.
- Jak to co? Zlikwidowałem problem. - wzruszył niedbale
ramionami, co wyraźnie wstrząsnęło dziewczyną do głębi.- Problem? - zapytała kpiąco - Problem to teraz będziemy mieli przez ciebie debilu jeden!
Nastolatek obruszył się na te słowa i z wściekłą miną podszedł bliżej siostry.
-Jak śmiesz tak do mnie mówić! Zrobiłem to, co wydało mi się słuszne! Nie zamierzam słuchać twojego gadania! - fuknął na nią i kopnął w kamień otaczający ognisko. Potoczył się on w kierunku małego drzewka i zatrzymał. Nathan chciał znów go kopnąć jednak nie trafił i przez przypadek złamał pień młodej rośliny. Nie przejęty tym zbytnio podniósł kamień i rzucił nim przed siebie. Hermiona zrezygnowana usiadła na trawie i zaczęła się nad czymś intensywnie zastanawiać.
Myślenie przerwał jej szelest liści dobiegający zza jej pleców. Wyraźnie słyszała ku swojemu przerażeniu, że ktoś z ogromną prędkością zbliża się w ich stronę. Poderwała się gwałtownie i zaczęła biec do bliźniaka, który nieświadomy zagrożenia stał, i wpatrywał się w zachodzące słońce.
- Uciekaj! - usłyszał cichy krzyk Hermiony, jednak postanowił, że nie zrobi nic, chociażby po to, aby ją zdenerwować.
Kiedy znalazła się koło chłopaka w biegu szarpnęła go za koszulę zmuszając go do ucieczki.
- Puszczaj mnie! - krzyknął do niej.
- Gonią nas! Biegnij! - jego roztrzęsiona towarzyszka przyśpieszyła, a on, gdy dotarł do niego sens usłyszanych słów, uczynił to samo.
*
Zobaczył ją siedzącą i jego odwróconego tyłem. Przyśpieszył,
czym niestety spłoszył dziewczynę, która zaczęła uciekać razem z bratem.
Wściekły wyjął różdżkę i wycelował zaklęcie w nogi nastolatki.- Locomotor Mortis! - wykrzyknął i z zadowoleniem patrzył jak Hermiona leci niczym długa
na ziemię. Przeskoczył nad nią i pognał za jej bliźniakiem, którego nie udało mu się schwytać, ponieważ ten ukrył się gdzieś w tym starym borze. Malfoy był tym faktem tak zdenerwowany, że w ataku furii przewrócił kopniakiem rosnące obok niego młode drzewo. Nadsłuchiwał jeszcze chwilę czekając na jakiś błąd swojego celu, ale zrezygnowany odpuścił po paru próbach i nieustannej głuchej ciszy.
Przynajmniej mam
dziewczynę, a tego chłoptasia dorwę później.
Użył zaklęcia „Point me”, aby odnaleźć miejsce, w którym
pozostawił Hermionę. Okazało się, że wrócił dosłownie moment przed tragedią,
ponieważ Gryfonka przerażona na śmierć, nie mogąc wydać z siebie żadnego
dźwięku wodziła wzrokiem za wilkiem, który okrążał jej ciało, wyraźnie z
zamiarem jego spożycia. Można to było zauważyć po wygłodniałym wzroku i
otwartej paszczy, z której zwisała gęsta ślina.
Zza pleców dziewczyny błysnął strumień zaklęcia. Z ulgą
zobaczyła, że zwierzę zostało od niej odrzucone i pobiegło w głąb lasu.
Zadowolona już miała zacząć podziękowania, kiedy zobaczyła, że osoba, która ją
obroniła, była jednocześnie jej oprawcą i to właśnie z jej winy została skazana
na tę sytuację. Blondyn patrzył na nią ze wściekłością. Wyglądał tak, jakby się
zastanawiał czy słusznie zrobił nie zostawiając jej na pożarcie temu
stworzeniu. Zmarszczyła czoło.- No i na co się tak gapisz Malfoy? - powiedziała już znacznie poirytowana całą tą sytuacją.
- Morda Granger. - uciął szybko. Miał tak demoniczny wyraz twarzy podczas wypowiadania tych słów, że dziewczyna dla własnego bezpieczeństwa postanowiła zamilknąć. Chłopak podszedł do niej i podniósł za włosy sprawiając jej niemały ból.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła przez łzy.- To boli! -zacisnęła zęby, kiedy on postawił ją do pionu i oparł o rosły dąb.
- Myślałaś, że się nie dowiemy? - przytrzymał jej twarz tak, żeby skierowała wzrok wprost na jego oczy. - Myślałaś, że dacie radę uciec? - ścisnął jej policzki. Zobaczył przerażenie porównywalne z tym, które przed chwilą przeżywała podczas ataku wilka. - To źle myślałaś. Teraz dopiero dowiesz się jak bardzo będziesz cierpieć razem ze swoim bratem. - ostatnie zdanie wyszeptał tak, że aż zadrgała. Odsunął się od jej ucha.
- Co Granger, strach cię obleciał? - uśmiechnął się triumfalnie - mówiłem Ci, że za ucieczkę kara będzie surowa. - powiedział i w tym samym momencie puścił jej twarz, co spowodowało, że natychmiast upadła. Postanowiła, że będzie milczeć, żeby więcej go nie drażnić. Otrzepała swoje skrępowane ciało i próbowała wstać. Cały czas zastanawiała się, czy Nathan zdołał się gdzieś ukryć. Miała głęboką nadzieję, że uda mu się sprowadzić jakąś pomoc, po czym z bólem przypomniała sobie, że przecież jej brat nie zna nikogo z jej szkoły, a zwłaszcza z Zakonu. Jak ma się skontaktować z kimkolwiek, nie wiedząc nawet gdzie się kierować?
Wtem Malfoy chwycił ją za ramię i teleportował do Riddle Palac. Znaleźli się w pokoju, którego jeszcze nie widziała wcześniej. Pomieszczenie było znacznie większe niż jej pokój, jednak zarazem było mniejsze niż sala, w której torturowano Nathana. Wszystkie ściany były czarne jak smoła tak samo jak i posadzka, a mroczny efekt pogłębiał fakt, że w sali nie było żadnego okna. Przy końcu pomieszczenia na trzech drewnianych stołkach siedziały trzy zasłonięte przez obszerne szaty z kapturami osoby. Pierwsza z nich, siedząca na środku wstała i podeszła do niej kierując w jej głowę różdżkę. Dziewczyna była sparaliżowana strachem, kiedy pozostałe osoby z Malfoy’em włącznie uczyniły to samo. Każdy wypowiedział inne zaklęcie. Hermiona myślała, że umrze. Tortury miażdżyły jej głowę, a ona czuła jak krzyk rozrywa jej wnętrze. Przed oczami miała świdrującą ciemność, a zapach jej własnej krwi atakował każdy zmysł. Straciła poczucie czasu. Kiedy wreszcie przestali, na pograniczu świadomości zobaczyła owe trzy postacie wychodzące z sali i usłyszała trzaśnięcie drzwi. Malfoy nadal był przy niej, ale jej to nie obchodziło. Stanął nad nią i patrzył. Widział jak się powoli wykrwawia.
- Żałosna jesteś Granger.- powiedział i wyszedł zostawiając ją samą.
Leżała tak cierpiąc potwornie, aż w końcu uleciała z niej
świadomość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz