Translate

poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 2


Słyszała jak jej przodek wyrywa różdżkę matce i rzuca na nią Imperio. Wrócił z powrotem przed dziewczynę i pocałował jej czoło. Natychmiast otworzyła oczy i poczuła, jak wszystkie jej wnętrzności podchodzą jej do gardła. Cofnęła się i przyłożyła rękę do ust. To było tak obleśne, że aż przerażające. Niewzruszony położył swoją dłoń  na jej lewym ramieniu.

- Drogie dziecko…- zaczął spokojnie czarnoksiężnik - odejdź.

Powiedziawszy to pchnął swoją wnuczkę w kierunku ciemnego tunelu. Niepewnie zaczęła iść przed siebie za wszelką cenę starając się nie odwracać. Czuła jak wszystkie pary oczu śledzą jej każdy krok, aż do momentu w którym zniknęła w czeluściach starego korytarza. Kiedy miała już pewność, że nikt jej nie widzi postanowiła wykorzystać szansę na sprowadzenie pomocy. Zbiegła w dół po marmurowych schodach i bacznie wytężając wzrok próbowała znaleźć drogę powrotną patrząc na obrazy. Popadała w coraz większa paranoję mijając wciąż te same dzieła, gorączkowo biegnąc co sił w nogach. Wydawało jej się, że szydzą z niej.

 

Na sali Voldemort przechadzał się po haftowanym dywanie nic nie mówiąc. Pani Granger pod wpływem imperiusa stała niewzruszona z kamienną miną patrząc na męża, który był już na granicy załamania nerwowego. Wszystko przed czym tak zawzięcie się bronił i uciekał wróciło do niego po tylu latach z tak ogromną siłą, że zaczęło go to przerastać. Cierpiał jak nigdy wcześniej. Nie wiedział co ma zrobić i jak może pomóc swojej rodzinie, do tego bał się o nich, wiedział, że mogą nie przeżyć. Postanowił, że się podda. Musi przyjąć warunki ojca, bo inaczej straci wszystkich, na których mu tak zależy. Wciągnął silnie powietrze do płuc.

- Dobrze ojcze. Wygrałeś… - na dźwięk tych słów Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać przystanął.

- Podoiłeś jakże mądrą i dojrzałą decyzję Augustusie - powiedział podchodząc do syna bliżej.

- Usiądźmy teraz przy stole jak za starych dobrych czasów, kiedy ty i ja - popatrzył jak jego potomek walczy z rządzą mordu - mogliśmy wyplewić całkowicie ten chłam, który śmie się nazywać czarodziejami…

Nie czekając na reakcję swojego pierworodnego praktycznie rzucił jego żoną na odpowiednie miejsce przy stole. Mężczyzna od razu się poderwał i pobiegł do swojej małżonki. Siadł obok jej zmanipulowanego ciała i złapał za rękę. Do oczu napłynęły mu łzy.

- A wy na co czekacie! - krzyknął z zadowoleniem Czarny Pan do swoich sług. - Siadajcie tak jak wam nakazano.

W sali podniósł się szmer przechodzących obok siebie ludzi, którzy zgodnie z rozkazem zajmowali swoje pozycje przy stole. Rodzina Malfoy’ów siedziała obok małżeństwa Riddle’ów jako ci najbliżsi słudzy.
 Draco był  wyalienowany, nie docierało do niego co się tak właściwie dzieje wokół. Czuł się poruszony okrutnością Lorda wobec jego własnej i jedynej prawdziwej rodziny z krwi i kości. Oczywiście wszystko skrzętnie ukrywał za maską obojętności i wyrafinowania tak jak zawsze to robił przed ojcem. Z jednej strony podziwiał czarnoksiężnika za tę moc, którą w sobie trzymał i chciał być taki jak on, jednak z drugiej nienawidził go za to jak traktuje swojego syna. Widział podobieństwo między nim, a jego ojcem Lucjuszem.

Kiedy wszyscy już się usadowili w sali zapadła znowu głucha cisza.

- Draconie..- na dźwięk swojego imienia chłopak zesztywniał.

- Tak Panie? - starał się odpowiedzieć z jak największym oddaniem.

- Znajdź i odprowadź pannę Riddle do wyznaczonej komnaty. Jej podróż trwa już zbyt długo...

Młodemu ślizgonowi serce zaczęło mocno walić. Gdzie ona jest? Jak ją znajdę? takie myśli przemykały mu przez głowę kiedy wstał z miejsca i szedł w kierunku, w którym widziano ją po raz ostatni.

- Nie zawiodę cię panie. - powiedział jeszcze krótko zanim zasłoniła go ciemność. Kątem oka zobaczył dumę rozpierającą jego ojca. Poczuł się pewniej.

Szedł przez jakiś okres czasu przed siebie, następnie sprawdzał czy nie ma jej gdzieś przy schodach. Odwiedził wszystkie, aż doszedł do rozdwojenia korytarza znajdującego się głęboko w posiadłości. Wsłuchiwał się dokładnie. Wydawało mu się, że słyszy człapnięcia pędzące z szybkością pocisku w jego stronę. Wyciągnął różdżkę. Nieraz jak chodził po tych korytarzach wyskakiwał na niego bogin czy inne nieprzyjemne stworzenie mieszkające w murach starej willi. Kiedy to coś było od niego zaledwie 2 metry, zdał sobie sprawę, że to ludzkie kroki, bo towarzyszyły im liczne sapnięcia. Wyciągnął ręce i już po chwili trzymał w nich Hermionę, która była tak śmiertelnie przerażona tym co się właśnie wydarzyło, że prawie widział jak jej skóra przybiera biały odcień niemalże świecący wśród tych egipskich ciemności. Zanim zdążyła krzyknąć teleportował ich przed drzwi do jej komnaty.

Wyglądała tak żałośnie, że aż się uśmiechnął. Nie wiedział dlaczego, ale rozbawił go widok takiej bezbronnej przerażonej dziewczynki. Czuł się tak, jakby oddawał jej właśnie za to spojrzenie wyższości, które posłała mu, kiedy musiał się jej skłonić.

Powoli dochodziła do siebie i próbowała wydostać się z uścisku Malfoy'a.

- Puszczaj mnie! - krzyknęła. Szybko wykonał jej polecenie jednak mimo wszystko uśmiechnął się do niej zadziornie.

- Wróciła ci odwaga co? - zaśmiał się szyderczo. - Szkoda że nie widziałaś swojej miny kiedy wpadłaś mi ramiona.

Zignorowała tą zaczepkę i uważnie przyjrzała się złotym literom na tabliczce. ‘Komnata H.J.RIDDLE’ przeczytała i próbowała otworzyć drzwi jednak ani ciągnięcie ani pchanie ich nie ruszyło.

- Mógłbyś z łaski swojej wpuścić mnie tam? - zjechała go wzrokiem - nie mam ochoty dłużej na ciebie patrzeć.

- Widzę Granger…, a raczej Riddle - popatrzył jej intensywnie w oczy - że nazwisko już cię zobowiązało. Oby tak dalej.

Dziewczyna zamilkła i poczerwieniała. Poczuła się okropnie, jak gdyby ślizgon walnął ją w twarz. Popatrzyła na niego z nienawiścią. Uśmiechnął się triumfalnie i zaczął powoli rzucać przeciwzaklęcia na wejście tak, żeby można było dostać się do środka.
Udało mu się osiągnąć swój cel; poruszył tymi prostymi słowami czarownicę do głębi.

 

Stała w milczeniu patrząc jak jej wróg pracuje. Po tym co powiedział poczuła się okropnie i zaczęła szukać w swojej głowie podobieństw między nią, a Voldemortem jednak nic nie znalazła, bo nie znała go przecież. Wiedziała tylko, (albo aż) że jest zły do szpiku kości i okrutny. Wzdrygnęła się. Przecież na pewno nie mogła być taka jak on, bo to już dawno by się jej uaktywniło.  Usłyszała jak coś przekręciło się ociężale i to wyrwało ją od myślenia. Draco nie czekał, na to czy jego podopieczna wejdzie do środka, tylko po prostu pociągnął ją do wnętrza komnaty.

Już miała oburzyć się jego zuchwalstwem jednak to co zobaczyła zaparło jej dech. Ściany pomieszczenia były w kolorze błękitu z pięknie namalowanymi zawijasami ręką jakiegoś niezwykle utalentowanego artysty. Wystrój był gustowny i z klasą, a słodkość pastelowych ścian przełamywały pięknie zdobione meble i czarna marmurowa podłoga. Strasznie walczyła ze sobą, żeby nie wyrazić na głos swojego zachwytu, zwłaszcza kiedy zobaczyła wielkie dwuosobowe łóżko z baldachimem z czarnego tiulu. Podniosła głowę do góry i zobaczyła okazały, rozłożysty kryształowy żyrandol wiszący tuż nad nimi.

 Draco cały czas przy niej był i przyglądał jej się uważnie. Odwróciła się nagle.

- Nie gap się na mnie. - powiedziała oskarżycielsko. Prawdę mówiąc skrycie cieszyła się czując na sobie jego wzrok. Jakże była rozczarowana kiedy na jego twarzy zobaczyła tylko znudzenie.

- Masz tu siedzieć, dopóki po ciebie nie przyjdę i nie próbuj żadnych ucieczek - był totalnie obojętny i popatrzył na nią z wyższością. - bo i tak cię znajdziemy a kara będzie surowa.

Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć on wyszedł trzaskając drzwiami. 

I tak cię znajdziemy

Usiadła na ziemi i wsłuchiwała się w rytm oddalających się kroków. Chciała, żeby ktoś przy niej był. Potrzebowała się komuś wykrzyczeć i wypłakać. Położyła głowę na podciągniętych kolanach i patrzyła martwo w kant łoża. Nie chciała niczego dotykać. Czułaby się jak zdrajca gdyby było jej tutaj dobrze. W miejscu, w którym jest tyle zła.

To zło otaczało ją wszędzie czuła jak wlewa się do jej głowy. Zamknęła oczy i próbowała nie myśleć o niczym. Chciała to przetrwać.

***
Kolejny rozdział już za nami! Chciałabym podziękować ze wszystkie miłe słowa, które dostaję w komentarzach, są bardzo motywujące :)
Jak Ci się podoba nowa część "Inessis"?
(Ten podział tekstu jest naprawdę irytujący...)
Zapraszam do dalszego komentowania i obserwacji!
Do poniedziałku
XOXO

4 komentarze:

  1. Jej kolejny rozdział! Nie mogłam się doczekać :) Hermiona Riddle hm... super! xD ogólnie jestem pełna podziwu dla ciebie gdyż żaden blog mnie nie zainteresował tak samo jak twój. Brawo to wielki wyczyn! Mam nadzieję że zawsze będziesz pisać tak świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie słowa to najpiękniejsze komplementy! Dziękuje :)

      Usuń
  2. Dobrze, że Hermiona jest Hermioną, a Draco Draconem jeśli wiesz co mam na myśli xD I w ogóle historia wciągająca, rozdziały jak dla mnie za krótkie, bo ja najchętniej przeczytałabym to już w całości, a tu dopiero dwa rozdziały (nie przejmuj się, że tak gadam, i tak szybko piszesz, po prostu ja chce już wiedzieć co będzie dalej!).
    No to czekam na kolejny i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję dziękuję dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń